GOKO – najlepsze sushi w Poznaniu

Iza
Iza 11 Min. ciekawej lektury

Stały się nieodłącznym elementem krajobrazu kulinarnego każdego miasta. Jedni je kochają, inni nie wyobrażają sobie zjeść surowej (lub grillowanej) ryby z ryżem. Jaka jest według nas najlepsza „susharnia” w Poznaniu? Na tę chwilę zwycięzca może być tylko jeden – zapraszamy na recenzję GOKO!

Zanim przeczytasz recenzję, sprawdź jakimi kryteriami kierujemy się przy wyborze i ocenie restauracji: KLIK

Towarzystwo

Nasz pierwszy raz z sushi nie odbył się w GOKO, ale mieszkając w Poznaniu i rozpoczynając przygodę z tą japońską potrawą nie sposób tam w końcu nie trafić. A jak już się trafi, to trudno jest nie wracać raz za razem, wprowadzając w ten wyjątkowy smak kolejne osoby. GOKO cenię za klimat – wchodzisz do restauracji i nie masz wrażenia, że zaraz przyniosą ci na talerzu schabowego z ziemniakami. Czujesz, gdzie jesteś – wpływa na to wystrój, a nawet dobrze dopasowana muzyka w tle. Muzyka, za którą kiedyś się uganiałam, bo tak wlazła mi do głowy. Masz wrażenie, że czas płynie tam inaczej. Powoli. Celebrujesz ten wyjątkowy moment, kiedy siadasz z lampką Choyi z lodem tam na miejscu i delektujesz się ulubionym przysmakiem, ciesząc się chwilą.

Paradoksalnie z Patrykiem chyba nigdy nie zjedliśmy w samej restauracji, ale sushi towarzyszyło nam od jednej z pierwszych randek. Na pytanie, co najbardziej lubię jeść i co chcę, aby Patryk przygotował u siebie w domu, nie mogłam odpowiedzieć inaczej. Było smacznie, ale GOKO pozostało mimo wszystko niezdetronizowane. Sama sushi nigdy nie robię – pewnych rzeczy nie należy odczarowywać. Ta japońska potrawa jest dla mnie dobrym pomysłem na każdą okazję. Od urodzin  (na któreś zamówiłam sushi w dużej ilości, co by starzeć się nie było przykro), po romantyczny wieczór we dwoje. Zwłaszcza z dodatkiem choyi, japońskiego wina śliwkowego z dużą ilością lodu – koniecznie w wersji original.

Miejsce

Obecna lokalizacja GOKO jest w samym centrum Poznania, a jednocześnie na tyle na uboczu, że z dala od zgiełku ulicy, w pobliżu kina Apollo. W restauracji na Ratajczaka 18 jest zdecydowanie więcej miejsca niż w poprzednim lokalu – nie dajcie się zmylić niepozornemu wejściu.

Czarne stoliki, czerwone fotele, bez zbędnych ozdób, ale z klimatycznymi grafikami na ścianach. Raczej panuje minimalizm, ale specyficzny.

W GOKO znajdziecie też wyodrębnione pomieszczenie dla tych, którzy chcą się spotkać i porozmawiać w bardziej kameralnej atmosferze. Jest również możliwość podglądania jak sushi masterzy przygotowują potrawy przy długim blacie.

Latem znajduje się przed restauracją ogródek – niestety już bez tego klimatu, który tak lubię, a którego zdecydowanie brakuje wielu „susharniom”. Dlaczego więc, jeśli jest tam tak dobrze, nigdy tam nie jadamy?

Bo sushi z GOKO można również zjeść w domu, przedtem je zamawiając. Zwłaszcza w piątkowy wieczór, kiedy podchodzimy do kolejnych kilku odcinków Stargate (obecnie sezon 9 SG1 + sezon 1 Atlantis), a restauracje są przepełnione. Piątkowy rytuał to długa chwila dla nas, bez całotygodniowego pędu, deadlinów, czy służbowych kryzysów. Tylko dwa koty, sushi, Stargate i my. Dlatego wolimy zamówić sushi na określoną godzinę i je po prostu zabrać do domu. Niestety w nasze rejony sushi z GOKO nie dowożą.

Menu

I tutaj przyznamy się do czegoś, co może znawcom sushi nie przystoi, ale co pewnie wyjaśni, że żadnymi znawcami się nie czujemy – po prostu smakuje nam lub nie. W przypadku GOKO najczęściej decydujemy się na jeden z zestawów na wynos – ostatnio był to zestaw Nagasaki – 44 sztuki. Rzadko idziemy w inne japońskie potrawy, raczej ograniczając się do popularnych rolek.

44 to trochę za dużo jak na dwuosobowe możliwości – co nie znaczy, że cokolwiek się zmarnuje. W zestawie znajdziemy nigiri z tuńczykiem opalanym oraz z łososiem (podłużne sushi składające się z  sporego kawałka ryby na sporej ilości ryżu – najmniej przeze mnie lubiane), popularne hosomaki  (rolka z jednym składnikiem) oraz najbardziej znane futomaki w różnych konfiguracjach. Są też pojedyncze rolki date (rolki zawinięte w omlet japoński) oraz kaburamaki (rolki zawijane odwrotnie, dodatkowo obłożone rybą lub warzywem).

Zdarza nam się usiąść również z menu i skomponować własny zestaw. W takim przypadku najczęściej idziemy w futomaki i te składniki, na które aktualnie mamy ochotę, gdzie krewetka w chrupkiej panierce i grillowany łosoś, czy węgorz wiodą prym. Rolki przynajmniej w połowie zamawiamy w tempurze – chrupkiej i pysznej panierce, która do dietetycznych nie należy, ale jest warta raz na jakiś czas grzechu.

Należy na pewno wspomnieć, że GOKO posiada karty platinium, umożliwiające zakup sushi z rabatem bagatela 50%. Karta ta kosztuje ok. 30 złotych na cały rok.

W przypadku zamawiania sushi na wynos, bardzo często decydujemy się na wypożyczenie łódki, na której dopływamy z sushi do domu – 150 zł kaucji to koszt akceptowalny, jeśli rzeczywiście chce się celebrować tę potrawę. Plastikowe opakowania może i nie są odpychające, ale naszym zdaniem to jednak nie to samo.

Obsługa

Z moich wizyt w GOKO zapamiętałam obsługę głównie pozytywnie – od klimatycznego dresscode’u, po podejście do klienta, który wielokrotnie dopiero poznaje japońską kuchnię i menu wydaje się być dla niego z lekka przytłaczające. Zdarzyło nam się kilka razy, że coś było nie tak, ale były to lekkie niedociągnięcia np. zbyt długi czas czekania.

Z naszym niezrozumieniem spotkał się również fakt, że nie możemy zamówić sushi z wyprzedzeniem telefonicznie, by skonsumować je na miejscu, gdy mamy bardzo ograniczoną ilość czasu. Być może jednak racja jest w tym, że spotkałoby się to niechęcią pozostałych gości. Po prostu lubimy czasem prosić o rzeczy teoretycznie niemożliwe i często zdarza się, że spotykamy się z pozytywną reakcją i okazuje się, że jednak się da.

Całkiem niedawno wygrałam w konkursie GOKO voucher na 50 złotych i na Facebooku pytałam o kwestie łączenia się wygranej z rabatem 50%, poznałam więc obsługę i od tej social mediowej strony. W pierwszym kontakcie nie bardzo się zrozumieliśmy – osoba po drugiej stronie nie rozumiała jak mogę oczekiwać rabatu 50% od 0 złotych (jak zamówię sushi za 50 złotych – co w przypadku sushi byłoby zdecydowanie trudne do wykonania). Finalnie jednak nie tylko wszystko skończyło się dobrze, ale i obsługa w lokalu była przygotowana na to, że pojawię się w danym dniu i będę zamawiała na wynos. Po wszystkim zapytano mnie, czy wszystko się udało, teraz więc mogę odpowiedzieć, że jak zwykle było pysznie 😉

Bardziej aktualnych doświadczeń z obsługą jednak nie mamy – zamawianie na wynos bardzo ten kontakt ogranicza.

Kilka słów od Patryka

Odkąd Iza pojawiła się w moim życiu moja częstotliwość spożywania sushi zasadniczo wzrosła. Zazwyczaj ok. raz do roku wybierałem się przy różnych okazjach by zaznać trochę egzotyki kulinarnej. Mając dryg kulinarny i pewien sentyment do tej potrawy po wyprawie do Japonii nawet kilka razy robiłem sushi w domu. Umówmy się – najtrudniejsze w tej potrawie są estetyka podania oraz znalezienie dobrych składników (tutaj zdecydowanie polecamy dział rybny Makro), reszta jest na poziomie skomplikowania kotletów de volaille.

Spośród różnych miejsc, gdzie wybierałem się na sushi, GOKO było jednak przeze mnie najczęściej odwiedzane. Po tym jak Iza oznajmiła, że jest to jej ulubione źródło surowej ryby z ryżem nie miałem w sumie wyjścia, ale też nie miałem potrzeby go mieć. Z racji tego, że sushi jemy zazwyczaj w domu (nie tylko dlatego, że jeszcze 2 lata temu Iza nie potrafiła dobrze operować pałeczkami 😛 ) bardzo ważnym jest dla mnie sposób podania jedzenia na wynos. Dlatego też możliwość zabierania sushi nie tylko na plastikowej tacce, ale na drewnianej łodzi zdecydowanie przemawia do naszego zmysłu estetycznego.

Należy tutaj dodać, że są różne rozmiary łódek i kaucja za największą potrafi wynosić nawet 500 złotych. Jest to jednakże kaucja, więc o ile nie uszkodzimy tego naprawdę imponującego „talerza” to de facto nic nas to nie kosztuje. Dlatego polecamy GOKO nie tylko jako restaurację, ale także catering na różnego rodzaju uroczystości.

Z całorocznym rabatem w wysokości 50% jest to rewelacyjny stosunek jakości oraz ilości do ceny, a łódź nadaje całości istnie spektakularny efekt.

Podsumowanie

Dlaczego sushi z GOKO smakuje nam najbardziej? Być może to jakaś tajemna receptura, tempura, którą trudno podrobić, albo po prostu spora doza sentymentu do tego miejsca. W niejednej „susharni” sushi jedliśmy, zarówno w Poznaniu, jak i w Warszawie, czy nawet w Skórzewie (o tym wspominaliśmy na fan page’u), ale sushi z GOKO jak do tej pory nie miało sobie równych. Zadowalamy się czasem innym, a kolejnym razem po prostu chcemy spróbować czegoś nowego, ale zawsze wracamy. Dajcie znać, czy i Was GOKO uwiodło i jakie są Wasze ulubione „susharnie” 😉

GOKO Restauracja Japońska

ul. Ratajczaka 18
61-815 Poznań

 

+48 61 639 0 639

Udostępnij ten artykuł
Autor: Iza
Nałogowo piszę na blogach z małymi przerwami, od 2006 roku. Jak nie piszę na blogach, to piszę gdzie się da, jak na zdrowo uzależnioną przystało. Swego czasu pasjonowało mnie dziennikarstwo, dziś nie wyobrażam sobie dnia bez mediów społecznościowych i e-marketingu. Od 12 lat zawodowo zajmuję się promocją marek w Internecie. Z zamiłowania geek i social media ninja, prywatnie entuzjastka reportażu, gier komputerowych, amerykańskich seriali i dobrych filmów. P.S. Jestem w drużynie Iron Man’a.
Zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *